04.08.2021 Artykuł został opublikowany w wydaniu tygodnika Wprost.
Bywa, że w banku wnioskodawca ma zdolność kredytową na 1 mln zł, a nie może dostać „hipoteki” nawet na 300 tys. zł. Co się dzieje? Winny temu jest system scoringowy, w skrócie po prostu scoring. Nie jest to tożsame z badaniem zdolności kredytowej. Co to więc jest?
Procedura ubiegania się o kredyt hipoteczny składa się z kilku etapów. W dużym skrócie są to sprawdzenie baz danych (w tym: BIK, BIG), pogłębiona analiza finansowa i analiza prawna.
W analizie finansowej, zwanej czasem „ekonomiczną”, czai się jeden bardzo tajemniczy wróg. Pełna nazwa tegoż to system scoringowy, w skrócie po prostu – scoring. Nie jest to tożsame z badaniem zdolności kredytowej. Bywa, że w danym banku, wnioskodawca ma zdolność kredytową na 1 mln zł, a nie może dostać „hipoteki” nawet na 300 tys. zł…
Jeśli tak się dzieje, znaczy, że zadziałał – jako hamulcowy – właśnie ów scoring.
Scoring. Myślenie ma przyszłość? Nie w banku!
Cóż to takiego, ten scoring? To narzędzie informatyczne, stosowane obecnie pewnie przez wszystkie banki, które pozwala bankowcom nie używać szarych komórek przy tzw. ocenie ryzyka.
Czyli: po prostu wprowadzamy wszystkie dane do systemu na temat kredytobiorcy, jego sytuacji zawodowej i rodzinnej, bezwzględnie musimy także wpisać numer buta wnioskodawcy (uwaga – to był akurat żart prowadzącego), a to bezduszne narzędzie przekazuje informację, czy w danym przypadku kredyt może zostać udzielony.
Jak się można domyśleć, z maszyną nie pogadasz: NIE, znaczy NIE! Ponoć nie pomaga nawet solidne przywalenie w monitor.
Jakie zatem informacje „połknięte i przetrawione” przez scoring mogą być powodem odrzucenia wniosku? Tu fantazja bankowców nie ma granic.
Scoring. Pierwsze śliwki robaczywki
Wprowadzenie tej metody oceny wniosku na polskim rynku hipotek zainicjował Bank Pekao SA. Miało to miejsce mniej więcej 20 lat temu. Pamiętam niektóre pierwsze „ofiary scoringu” wśród moich klientów, m.in. było to małżeństwo znanych dziennikarzy. Dochody naprawdę wysokie, wkład własny na poziomie 70 proc. wartości mieszkania, świetny BIK. A mimo to scoring wniosek tych państwa odrzucał i nie było szans na zmianę decyzji.
Drążąc do bólu temat, o co chodzi, okazało się, że scoring reagował bardzo nerwowo na słowo „dziennikarz”, w miejscu gdzie wpisywało się zawód. Dlaczego? Bowiem w owym czasie bank był w ostrym sporze z jakąś gazetą i z zemsty ktoś z Banku Pekao SA „dał bana” – jakbyśmy to dziś określili – na kredyty hipoteczne wszystkim dziennikarzom.
Po pewnym czasie, kiedy nieco rozpracowaliśmy system scoringowy tego banku, udawało nam się jednak przepychać wnioski dziennikarzy. Jak? Otóż wystarczyło w rubryce „zawód” wpisać słowo „reporter”. Warto było takie sztuczki stosować, bowiem w tym czasie Bank Pekao SA miał naprawdę świetna ofertę, więc klientom zależało, aby tam właśnie pozyskać finansowanie na zakup nieruchomości.
Do dwóch razy sztuka, a kto pyta za dużo – ten błądzi
Przeszkodą w pozyskaniu „hipoteki” może być np. twój wiek (np. jesteś za młody, albo gorzej – za stary), system może także stwierdzić że posiadasz „nadmierną skłonność do zadłużania się”. Coraz częściej scoring „wywala” wnioski klientów, którzy posiadają już dwa kredyty hipoteczne i ubiegają się o trzeci.
Czego jeszcze nie lubią ci niewidzialni „analitycy”? Większość scoringów bardzo źle reaguje na dużą ilość zapytań w BIK-u, więc nie radzę chodzić od banku do banku i sprawdzać za każdym razem zdolność kredytową.
O istnieniu tego tajemniczego „analityka kredytowego” warto wiedzieć.
Może cię to uchronić od przypadkowych, nieskoordynowanych działań (patrz: duża ilość zapytań w BIK-u), ale także może podejdziesz do ubiegania się o kredyt hipoteczny z rozwagą i pokorą: bo czasem nie pomogą ci nawet potężne zarobki w korporacji i ciągłe ekstra-bonusy. Scoring ma to głęboko w nosie, jest raczej z tych asertywnych.